Złota Gałąź
Nadprzyrodzone Nierzeczywiste Ponadczasowe Forum Humanistów
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Złota Gałąź Strona Główna
->
Film i Muzyka
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Jakaś kategoria
----------------
Literatura i Poezja
Film i Muzyka
Kultura i Sztuka
Historia i Polityka
Psychologia i Filozofia
Mitologia i Religia
Na każdy temat
Podróże
Kulinaria
Humor
Uwagi techniczne
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Erni
Wysłany: Pon 23:09, 11 Lut 2008
Temat postu:
Tak to jest... nie ma człowieka krótką chwilę a tu trzeba się wyraźić n bo na takie posty nia można pozostć obojętnym. No to piszę, bo czasu mało, materiału dużo i tkie tam baniaki , które mowią wykładowcy studentom, jak na kacu nie chce im się wykładów prowadzić
Zacząłeś X-sie od drzwi, ja też zacznę i skończę, bo moja przygoda z doorsami skończyła się tak szybko jak zaczęła. Więc płytę klasyk oczywiście słuchałem... tylko czas ku temu nie był odpowiedni. No bo w tym samym okresie do rąk trafiły mi dwie, jeszcze wtedy kasety Immortal "At the heart of Winter" i Behemoth "Satanica". Ciemna strona mocy kusi najbardziej, więc wybrałem ścieżkę potępionych.
Obi wan Kenobi w postaci Jima Morissona nie przekonał mnie, bo mówił do mnie za łagodnie... a szkoda.
Dlatego ja swojje oceny nie wydam, daj mi czas, odkurzę ją z półki i napiszę za tydzień.
Za to jednak prawie że na świeżo ocenie nową płytę Dream Theater. No więc tak, z tym co napisałeś o ambicji genialnych muzyków- zgadzam się w 100%. Jednakże to co zrobili na ostatniej płycie nie powala w ogóle. Jestem ku temu jedna przyczyna. Wśród produkcji genialnych muzycznych przekrętasów zapomnieli o jednej ważnej kwestii, że czasami za duża komplikacja powoduje nie lada zamieszanie. Więc mamy tu dużo, a raczej mało , długich utworów, czasami właśnie chyba za długich i trochę nie do ogarnięcia. La Brie i chłopaki jak zwykle się starają, lecz niestety płycie tej brak pewnej świerzości. A to w muzyce jest bardzo ważne. I tak wśród całej płyty naprawdę podba mi się jedna wstawkę z jednego utworu, nie pamiętam nawet z którego, gdyż płyta zlewa się w całość. Ocena moja zatem będzie składała się z dówch członów 1 ocena płyty 7/10 (ciężko ocenć jednych z najlepszych muzyków świata) 2 ocena 3/10 w porównaniu z ich poprzednim albumem, rewelacyjnym train of thought.
Recztę skomentuje później.
p.s. ta metallica jest straszna
X
Wysłany: Czw 22:57, 07 Lut 2008
Temat postu:
Dzisiaj pragnąłbym zaproponować zestaw
Electric Wizard
Come My Fanatics
- eee no jak dla mnie to brzmi to zupełnie jakby ktoś się za młodu nasłuchał za dużo Black Sabbath (co zresztą już samo w sobie jest mocno podejrzane
), i później bardzo chciał podobnie ... tylko że w międzyczasie oberwał jeszcze po łbie tępym narzędziem
co właściwie wszystko wyjaśnia, więc teraz już przechodzimy ad origin
:
Black Sabbath
Master of Reality
- no właśnie, ogólnie rzecz jest całkiem do rzeczy, Ozzy przyjacielsko drze do nas papę i jest fajnie
Tylko końcówka Into the Void brzmi dla mnie trochę jakby się ździebko za dużo nasłuchali ....... hehehe, no w życiu nie zgadniecie
normalnie mówię Wam, taaaki plagiat złowiłem
ale w sumie nie ma zmartwienia, bo ichnie niewinne ofiary (czyli - jakby nie patrzeć - najwięksi plagiaciści showbiznesu
) okazali kolegom po fachu głębokie zrozumienie i nie pozwali ich tam, gdzie by sami nie chcieli być pozywani
LOL, no a tak swoją drogą jakie to piękne czasy były, wszyscy się ze wszystkimi dzielili, nie to co dzisiaj, znieczulica społeczna normalnie galopuje
Robert Plant & Alison Krauss
Raising Sand
- zastanawiające
Dream Theater
Systematic Chaos
- to jest proszę państwa metal progresywny - czyli gatunek, który jest akurat dokładnym zaprzeczeniem zarówno metalu jak i progresji ....... co pozwala mi z wysokim prawdopodobieństwem domniemywać, że co jak co, ale nazwę to wymyślał mu ktoś obdarzony albo wyczuciem muzycznym młotka, albo poczuciem humoru śrubokrętu
nie byłoby w tym zresztą nic szczególnie dziwnego biorąc pod uwagę fakt, że dziwnym zbiegiem okoliczności te akurat dwa wredne epitety elegancko mogą posłużyć za charakterystykę właściwie całej tej muzycznej dewiacji
no bo krótko i zwięźle: jak tak na nich patrzę, i tak ich sobie kontempluję, to cała ta dziwaczna reprezentacja widzi mi się li gromadą smutnych kolesi, którzy tak bardzo starają się być ambitni, że to aż człowieka przerażenie ogarnia ile ich to wysiłku kosztuje
a Teatrzyk Marzeń naprawdę wyróżnia się w obrębie tego ogólnie dość przykrego podgatunku (zapewne krewniaka równie wstydliwego dla metalu jak dla progresji) - ale wyróżnianie się w czymś doprawdy nie zawsze jest komplementem
Ścianka
Dni wiatru
- super - naprawdę super, tylko mam też jakieś takie niejasne wrażenie, że w przypadku tej konkretnej płyty to po jednokrotnym przesłuchaniu nie powinienem jeszcze tak naprawdę otwierać gęby, bo byłby to objaw braku szacunku i po prostu nie wypada
powałkujemy ją sobie lepiej jeszcze trochę zanim się w końcu ośmielimy zarecenzjować
na dzisiaj powiem tylko tyle, że widzi mi się że będzie całkiem dobrze smakować z patosem
i tyle
.... acha, nie, no przecie jeszcze jedno
look:
http://www.encycmet.com/news/2003-09-10b.shtml
- i trzymać się bo to będzie LOL
X
Wysłany: Nie 14:33, 03 Lut 2008
Temat postu: Give Me Patos One More Time! ;-)
Zupa jarzynowa? Jasne, nie trzeba jej lubić, ale jest bardzo ... tego ... pożywna
Dużo cennych wita .... yyy .... to znaczy, techniki, umiejętności i takich tam innych mikroelementów
Szef kuchni poleca - ale w sumie bez zbyt wielkiego zacięcia misyjnego
jak ktoś czemuś nie chce jeść naszej zupy jarzynowej, to możemy też podać co innego, na przykład trochę przepysznej mielonki na trupie
mielonka jest marki Bathory i jak się szef kuchni przekonał jest całkiem do rzeczy, szczególnie ta nazwana
Hammerheart
- naprawdę super mielonka
Klient polecił, szef kuchni zjadł ze smakiem, ale i tak dalej najbardziej lubi różne takie powycinane w dziwaczne kształty jarzynki, które wszystkim pozostałym wydają się tylko całkowicie zbędną przeintelektualizowaną dekoracją
ale wiecie, szefowie kuchni są dziwni
A czy recenzja dla barrettowego rechotu była taka nieciekawa? E, no w zamierzeniu miała być raczej taką hmmm powiedziałbym że nieco zbyt przegadaną refleksją, plus szczypta patosu do smaku
ale spokojnie możemy przyznać, że za długo trzymałem w piekarniku i nie wyszła
skargi i zażalenia przyjmuję na PW
A teraz szef kuchni poda coś z zupełnie innej beczki
Oto ....... patroszona jaszczurka!
Z patosem!
The Doors "The Doors"
Pierwsze, co mnie zadziwia w tej płycie to fakt, że tak można już na debiucie. Że już na debiucie można przedstawić kwintesencję własnego stylu. Że już na debiucie można być tak dojrzałym artystycznie, że już na debiucie można ustanowić standardy wszystkim (a przede wszystkim samemu sobie), że już debiut może być płytą tak skończoną, kompletną, idealną, no po prostu nie do poprawki. A przecież się zdarzyło - zachęcający do przekraczania granic
Break On Through (To The Other Side)
, wielki hicior dla mas
Light my Fire
...... no i przede wszystkim to niesamowite, tak oniryczne i archetypiczne
The End
, bez wątpienia opus magnum zespołu - przecież już tylko w tych trzech utworach mamy właściwie wszystkie wyznaczniki ich dyć szamańskiej estetyki. Czyli przede wszystkim teksty, teksty dosyć przedziwnie pokręcone (nawet jak na wydumane standardy gustującego we francuskich symbolistach i europejskim egzystencjalizmie Morrisona), a zarazem o tak sugestywnej obrazowości, i tak silnie skorelowane z mantrowymi rytmami wyczarowywanymi przez trójkę instrumentalistów, że słuchając tej płyty można się naprawdę zatracić,
"przebić na drugą stronę"
, przez drzwi, do świata duchów, jaszczurów, morderców i innych meskalinowych wizji wokalisty
Czym jest ta płyta? Dla mnie jest to coś na kształt absolutnie szczerego "strumienia świadomości" zespołu, dążeniem do poznania świata poprzez jak najpełniejsze poznanie siebie samych, poprzez odrzucanie barier i zahamowań, poprzez
"pójście wgłąb korytarzem, dotarcie do drzwi i zajrzenie do środka ..."
. Teksty i interpretacja Jima zawsze wprowadzają też jakiś surrealistyczny element, coś, co głęboko zapada ludziom w duszę. Tło, jakie Morrisonowi zapewniają koledzy, świadczy o tym, że The Doors byli w tamtym czasie naprawdę zespołem, że Manzarek, Krieger i Densmore nie tylko doskonale rozumieli "co poeta chce powiedzieć"
, ale też potrafili to swoją muzyką świetnie uzupełniać, eksponować i wzbogacać. Styl Doorsów był już ponadto na tyle wykrystalizowany, że potrafili dokazać nawet tego, co naprawdę niewiele zespołów potrafi robić z klasą (a już na pewno nie na samym początku) - nagrać własną interpretację cudzego utworu w taki sposób, że nie tracąc nic ze swego pierwotnego charakteru wpasował się on równocześnie w estetykę zespołu, który poń sięgnął.
"Alabama Song"
Weilla i Brechta brzmi w ustach dekadenta Morrisona bardzo naturalnie i wiarygodnie, podobnie zresztą jak bluesowy standard
Back Door Man
. Jednak przy całym szacunku dla powyższych dwóch kompozycji, oraz dla wielkiego hiciora napisanego przez kolegę Kriegera, nijak nie dorównują one temu, co ten pijak Morrison wykoncypował samodzielnie - tu zaczyna się prawdziwy etos The Doors, tu zaczyna się połączenie antycznej tragedii, surrealistycznego symbolizmu, rockowego teatru, kontrowersji i prowokacji. To nigdy nie było zwykłe "no niby coś tam se nagrałem i teraz możecie to kupować"
10/10. Trzeba przyznać, że jak na debiut całkiem nieźle
A teraz szef kuchni pragnie zaproponować pewien ciekawy eksperyment mający na celu jeszcze dogłębniejsze poznanie gustów jego gości
Szef kuchni zdaje sobie sprawę, jak trudnego wymaga wyboru, ale jednak ośmiela się prosić, coby goście wzięli teraz do rąk chusteczki i specjalnie dla niego postarali się ze swoich bez wątpienia bogatych i zróżnicowanych lodówe .... yyy, płytotek, wybrać 10 Waszym zdaniem najsma ..... yyy, najlepszych kurcza .... yyy, płyt
Czy szef kuchni może zacząć?
1.
King Crimson
In the Court of the Crimson King
2.
Pink Floyd
Wish You Were Here
3.
The Doors
The Doors
4.
Deep Purple
Perfect Strangers
5.
Led Zeppelin
[ten ich genialny pomysł ze znaczkami których nie ma na żadnej szanującej się klawiaturze
]
6.
Camel
Harbour of tears
7.
Frank Zappa&The Mothers of Invention
We're Only In It For The Money
8.
Genesis
Selling England by the Pound
9.
Marillion
Misplaced Childhood
10.
Anglagard
Hybris
!
Greebo
Wysłany: Pią 23:49, 01 Lut 2008
Temat postu:
Ostatnio chodzi za mną kawałek z "Dumy i Uprzedzenia". Może Wam również się spodoba
http://dupamaryna.wrzuta.pl/audio/tZvpWUjQ1i/nickelback-far_away
Jeśli natomiast chodzi o muzykę mityczną, mistyczną i ogólnie klimatotwórczą, odkryłem ostatnio to:
http://youtube.com/watch?v=Zp39IFIAbyg
Erni
Wysłany: Wto 22:12, 22 Sty 2008
Temat postu:
No więc tak jakby to Ci powiedzieć... mam Mixa
nie żartuję, ale nawet po Twoich pochwałach nie ruszę Santany, nie jestem naprawdę nie jestem jego fanem i powiem bardziej brutalnie...kurde nie podoba mi się strasznie jego gitara ot zawsze tak miałem, coś jak z nie lubieniem zupy jarzynowej...
Co do drugiej płyty nie jest to takie pewne, że jej nie ruszę, gdyż istnieje we mnie pewnego rodzaju przekora
. Otóż często słucham płyt, które dostają nieciekawe recenzje. I czasami siebie zaskakuje. Tak było na przykład z płytą Summoninga "Outh Bound", uznaną nota bene najgorszą płytą 2006 roku według Mystic Art. Przesłuchałem raz: no rzeczywiście niezły shit, przesłuchałem drugi: kurde ciągle trąci nieświeżością , przesłuchałem trzeci: rewelacja. I od tego czasu słucham tego regularnie.
X
Wysłany: Sob 18:48, 19 Sty 2008
Temat postu:
Dwie nowe płytki
Pierwsza to "arcydzieło" kolesia zwanego w swoich naćpanych kręgach Sydem Barrettem, zatytułowane
"The Madcap Laughs"
. W zasadzie jest to koronny przykład tego, co porabia geniusz na dnie, i samo w sobie nie byłoby w ogóle warte rozpatrywania .... gdyby nie fakt, że jego twórcą jest (było nie było) ten legendarny już niemalże Szalony Sierotek od Pinków
i choćby tylko dla uczczenia świętej pamięci wcześniejszych dokonań (takich jak chociażby rzucanie ziemniakami w gong na koncertach
) nie mogłem tej płyty z niejakim szacunkiem nie przesłuchać ..... mimo że czasem to słuchanie wręcz bolało - utwory są niedopracowane, wykonane w jakiś dziwaczny sposób - taki gąszcz chaotycznych brzmień, z całą masą wszelkich możliwych do wyobrażenia pomyłek i błędów. A jednak uważne ucho człowieka znającego, i na swój specyficzny sposób kochającego to, co było najpierw - przed tym straszliwym "śmiechem szaleńca" - jest w stanie także i w nim wychwycić zarys pewnych naprawdę ciekawych pomysłów muzycznych; i nie potrafi się przy tym nie zastanawiać, jaka i ta płyta mogłaby być, gdyby nie ......
Jest zatem coś - coś subiektywnie poruszającego - co ten pokręcony album w sposób nader sugestywny obrazuje: wielki potencjał artystyczny stłamszony nieuleczalną chorobą. Nie jest może rzeczą łatwą do słuchania, ale jeśli zna się stojącą za nim historię, i jeśli w dodatku ta historia była mitem czyjegoś dzieciństwa i młodości
- to nie potrafi nie poruszyć. I naprawdę nie ośmieliłbym się oceniać go w skali punktowej.
Dobra. Powiedzmy, że dalszy ciąg tej niby recenzji trącił ździebko patosem i świętymi dębami, i dlatego litościwie postanowiłem Wam go oszczędzić
autocenzura
Druga rzecz ma tytuł
"Ultimate Santana"
i jest autorstwa, a jakże, niejakiego Santany
Carlosa Santany
Rzecz jest mieszana (z artystą występują takie indywidua jak choćby Chad Kroeger, Rob Thomas, Steven Tyler, Tina Turner, I. Inni
), aczkolwiek nie wstrząśnięta - wstrząśnięty to był śmiech Barretta
"Ultimate Santana" jest natomiast jego dokładnym przeciwieństwem - nie obraz końca, a przekrój przez całość, nie totalny bezład a totalne dopieszczenie, nie mit a kawałek dobrej, elektryzującej i przyjemnej do słuchania muzyki
niezbyt może ambitnej, ale czy naprawdę wszystko musi być ambitne?
Santana jest prawdziwym wirtuozem gitary, potrafi swoją grą roztaczać niesamowite, radosne i trochę "latynoskie" pejzaże, no i ma swój od razu rozpoznawalny, niepowtarzalny styl gry
jest tam mnóstwo technicznych trików, naprawdę próbowałem kiedyś trochę pobrzdąkać na gitarze kumpla (ehe
), i została mi z tego głęboka świadomość, że niektóre rzeczy są trudniejsze niż inne
i niejaki szacunek dla tych, którzy potrafią grać na takim poziomie
to jest prawdziwa mowa instrumentu, do takiej muzyki nie potrzeba już tekstu, nie potrzeba wokalu, i nawet jeśli są - to są tylko dodatkiem
i myślę, że ci wszyscy śpiewający "goście specjalni", którzy przewinęli się przez tę płytę, doskonale zdawali sobie z tego sprawę
stary, dobry Carlos i jego gitara rzucają czar i grają na emocjach, w takich rytmach można się na chwilę zatracić i poprawić sobie nastrój
wada: nijak nie oddziaływuje na płaszczyźnie intelektualnej
ale poprawiającym nastrój, radosnym i orginalnym wirtuozom zapewne można to wybaczyć
no i swoje rzekłem
X
Wysłany: Pon 23:32, 07 Sty 2008
Temat postu:
dobra. Sam tego chciałeś!
Erni napisał:
Drużyna X prezentuje się znakomicie chociaż nie ma co ukrywać w nadchodzącym sezonie ligowym nie jest uważana za faworyta rozgrywek.
Nie jest? No nie gadaj, a ostatnio widziałem jak jacyś dziwacy płacili grube miliony za kawałki zużytych biletów
Erni napisał:
A tak na poważnie:
Na poważnie to choćbym nawet chciał to i tak nie potrafię
Erni napisał:
A gdzie Plant?
Tam gdzie go posiali ...........
(i za pomocą tej pozornie głupiej uwagi chciałbym unaocznić Szanownym Czytaczom moją opinię na temat wokalu Zeppelina: otóż wg mnie sprawdza się on wyśmienicie ..... w Zeppelinie
nawet miałem czasami takie nieodparte wrażenie, że pisali tam muzę specjalnie pod jego hmmm specyfikację głosową
co oczywiście dawało piękne rezultaty, acz wcale jeszcze nie czyni Planta odpowiednim kandydatem do tytułu wokalnego miszcza w moim haremie
w innym repertuarze daje sobie radę tak sobie - co można było ze zgrozą zaobserwować na koncercie zorganizowanym w hołdzie jednemu takiemu Fredkowi
podczas gdy Pan Ian, mam wrażenie, wypadłby świetnie właściwie w każdym secie, i brzmiałby niesamowicie zawsze i wszędzie - nawet śpiewając "Pana Jana"
słowem: Gillan ma tę zaletę że wyciągnie wszystko co mu się każe, i właśnie dlatego dostał tę fuchę
)
Ale ok, skoro chcesz posadzić kumpla na mojej ławce rezerwowych, to ja Ci go po znajomości tam posadzę
i nawet wpuszczę go czasem na scenę ... gdy będę chciał posłuchać kawałków ołowianych baloników
Erni napisał:
Jimmy Page, qrde nie można się nie zgodzić ten pan jest mistrzem gitary, obstawiałbym go nawet jako kapitana wunderteamu X, z takim liderem jest się w stanie nawet zdobyć puchar
E tam, puchar ........ miliony!!!
(Bo przecież, parafrazując naszą polską Republikę:
Ta drużyna jest - tworzona dla pieniędzy!
)
Erni napisał:
widać, że drogi transfer menago -ściągnięcie Buddy'ego z zaświatów
W sumie nie tak znowu drogo - będzie jechał z Morrisonem, a na bilety podwójne dają specjalne zniżki
O qrde. Zapomniałem, że przecież ten cwaniak Morrison nadal żyje a tylko sfingował własną śmierć i uciekł przed sławą coby pisać wiersze i sprzedawać z Elvisem hamburgery na prowincji
No to faktycznie mamy problem
- nie będzie zniżki
Erni napisał:
klasyk nic dodać nic ująć, to nie Steve di Giorgio, no ale daje radę
Daje, daje, tylko trzeba ciągle nad nim stać ..........
Erni napisał:
nie wiem czy nie byłby słuszny wybór poproszenie o radę nijakiego ojca Tadeusza R. zwanego Toruńskim Al Capone, on nie jedną ekipę wylansował
Ojciec chrzestny na pewno pomoże - ale może lepiej nie wchodzić w zbyt bliskie kontakty z Cosa Nostrą?
.... ha! - trzeba będzie oszacować ryzyko i podjąć męską decyzję
Erni
Wysłany: Nie 17:01, 06 Sty 2008
Temat postu:
No dobra skomentuje... bo nie wytrzymam
Drużyna X prezentuje się znakomicie chociaż nie ma co ukrywać w nadchodzącym sezonie ligowym nie jest uważana za faworyta rozgrywek.
A tak na poważnie:
co do wokalu... A gdzie Plant? No z całym szacunkiem, ja bym go nawet na ławce rezerwowych posadził
Gitara: Jimmy Page, qrde nie można się nie zgodzić ten pan jest mistrzem gitary, obstawiałbym go nawet jako kapitana wunderteamu X, z takim liderem jest się w stanie nawet zdobyć puchar
perka: no ładnie
tego Pana bym się nie spodziewał w wunderteamie, może to być czarny koń w zespole, widać, że drogi transfer menago -ściągnięcie Buddy'ego z zaświatów
klawisze: tu mnie nie zaskoczyłeś X-sie ani trochę, tak czułem, że Manzarek będzie u Ciebie gośćił
bass: rush, rush , rush uff jak gorąco
klasyk nic dodać nic ująć, to nie Steve di Giorgio, no ale daje radę
Specjalista ds.marketingu: nie wiem czy nie byłby słuszny wybór poproszenie o radę nijakiego ojca Tadeusza R. zwanego Toruńskim Al Capone, on nie jedną ekipę wylansował
X
Wysłany: Sob 16:33, 05 Sty 2008
Temat postu:
Sam się o to prosiłem i mogę mieć pretensje tylko do siebie?
No pewnie tak
Zazwyczaj tak właśnie jest
.... ale jeśli chodzi o pretensje, to ja tam wolę kolesiowsko poklepywać się po plecach, i z wielkim samozachwytem gratulować sam sobie, że znowu własną ciężką pracą doszedłem do tej ciekawej możliwości, niż zrobić z niej jakiś realny użytek
A to, o co się sam proszę, zazwyczaj jest ciekawe
jednym słowem, wiem o co prosić
hehe
A teraz knock knock. Przyszedłem skręcić wunderteama
No więc gdyby przyszło mi kiedyś do głowy zabrać się w końcu za ten niedoskonały świat i poustawiać w nim wszystko po mojemu, to zaraz pierwszego dnia powstałoby coś takiego:
(Zatytułujemy to sobie
Wunderteam X
- uważam, że to dobra nazwa dla zespołu będącego moim wundeteamem
)
Wokalista:
głos Gillana + reszta Morrisona
Bo ten gość z przodu (niczego nie odmawiając tym co się za nim chowają
) to chyba powinien mieć jednak trochę tej nieszczęsnej charyzmy na składzie
Morrisonowi natomiast gratulujemy tejże właśnie charyzmy, tekstów, poezji i osobowości ...... ale wokal to jednak przeszczepimy mu od Pana Iana
A gdyby Pan Ian nie chciał się podzielić - nawet w imię tak szczytnego celu jakim jest ustawianie świata po mojemu - to natenczas weźmiemy sobie ten Mike'a Pattona
Mike na pewno nie będzie sknerą i wspomoże kumpla
Gitara:
W sumie tak sobie myślę, że może być niejaki Page podskakujący dookoła z tym swoim smyczkiem
widziałem te jego popisy ostatnio na DVD i bez wątpienia było to wielce efektowne działanie
w Wunderteamie X przyda się trochę taniego efekciarstwa
a i efektywnie też przecież potrafił; różni tacy do dzisiaj wzorują się na jego riffach i dzielnie (acz z uporem godnym lepszej sprawy) udają, że wcale nie
a zatem nasz poczciwy Jimmy może chyba dostąpić zaszczytu zagrania w supergrupie złożonej z moich wielkich fanów
Perkusja:
i teraz nadszedł w końcu czas by stanąć ponad podziałami i powiedzieć stanowcze NIE gatunkizmowi
W Wunderteamie X za garami zasiądzie bowiem niejaki Buddy Rich, i będzie tam sobie improwizował te swoje Wielkie Improwizacje
Klawisze:
no więc tu miałem kłopot, bo albo Ray Manzarek żeby pasował do jazzowych improwizacji perkusyjnych Buddy Richa, albo Jon Lord żeby się po prostu nie krępował i był sobą
eeee .... a w sumie to czemu mam się ograniczać tylko jednego skoro mogę mieć ich obu naraz
będą się dzielić partiami tak jak im powiem, a jakby się który próbował awanturować to przyjdę i spojrzę na niego znacząco ..... bowiem łaskawy ze mnie patron, a jakże, ale demokratyzacji zespołu tolerował stanowczo nie będę ponieważ mam swoje zasady. Trzeba żyć w zgodzie ze swoimi zasadami. A moje zasady mówią mi, że mój Wunderteam ma robić co mu każę albo odetniemy mu fundusze
Bas:
Bez wątpienia Geddy Lee
A dlaczego właśnie Geddy Lee? Ponieważ, hehehe, ja go rekomenduję, a swoje postępowe poglądy na należny moim opiniom wielki szacunek tudzież na właściwy przebieg procesu decyzyjnego w Wundeteamie X wyklarowałem już, z sercem jak na dłoni, powyżej
howgh
Specjalista ds. marketingu:
Andrew Oldham - to, co zrobił ze Stonesami, jak to oni sami przyznają, ustawiło ich na następne 40 lat
No i nie ukrywam, że zaprezentowanej powyżej grupie egomaniaków mających zamiar (czy też może obowiązek) specjalnie dla mnie poharcować sobie trochę pod wspólnym szyldem, też przyda się ktoś, kto ustawi ich na najbliższe 40 lat
toć chyba nie chcemy żeby ten kabaret szybko się skończył
Ich Ekscelencje Sponsorzy:
literka X, rzymska cyferka X oraz matematyczna oś iksów. Cześć sponsorom ....
Acha, no i jeszcze trzeba znaleźć jakiegoś wirtuoza katarynki, albowiem szanowni sponsorzy uważają, że katarynka jest co najmniej niezbędna i nie ma dyskusji
Taka jest wola Xa
W sumie powinno działać jeśli nie wybuchnie
--
PS. A które wydarzenia muzyczne 2007 uważacie za najdogłębniej istotowe tudzież dojmujące?
PPS. Oh, by the way
Koledze z Kawałka Kulki proszę przekazać mój salut za artykuł w Teraz Rocku
Erni
Wysłany: Czw 22:32, 03 Sty 2008
Temat postu:
Oj zacząłeś X-sie zacząłeś wkraczać na niebezpieczne tereny niezgłębionych krain mojego gadulstwa. Wiem już, że z Ciebie ryzykant, więc jakby to powiedzieć sam się o to prosiłeś
Oto mój wunderteam. (ale ze względu na przemysłowe ilości muzyki jakiej słucham dokonam pewnej kategoryzacji) Dzisiaj będzie więc o najmroczniejszych, najkrwawszych i najbardziej okultystycznych ludziach pałających się muzyką. Oto black metal wunderteam
(wiem oczywiście, że to nie Twoja broszka, ale mam nadzieję ,że Cię zainspiruję do posłuchania popisów tych artystów; poza tym w najbliższym czasie podam skład mojej reprezentacji w konkursie hard/prog/classic rock
) :
PERKUSJA- HellHammer (Mayhem, Dimmu Borgir) tu nie mam wątpliwości perkusista legenda, nikt nie młóci tak na bębnach jak on; klasę pokazał ostatnio na płycie "In Sorte Diaboli" Dimmu Borgir) ławka rezerwowych: Horgh (Immortal), Adrian Erlandsson (ex Cradle of Filth), i nasi polscy przedstawiciele Inferno (Behemoth), Daray(Vader, Vesania), Stormblast (Infernal War)
BASS - Robin Graves (ex Cradle of Filth) tu tylko jedno nazwisko, człowiek, którego jak chcę naśladować to boję się o swoje palce
GITARA No 1 - Abbath (Immortal), Silenoz (Dimmu Borgir) - jego riffy mrożą krew w żyłach
GITARA No 2 - Nergal (Behemoth), Blasphemer (Mayhem) - zawsze ciekawa gitara, mimo że to blackowiec
KLAWISZE- Martin Powell (ex Cradle of Filth) ławka rezerwowych: Mustis (Dimmu Borgir), Annahvahr (Vesania)
WOKAL - i tu może być problem bo jak te ryki nazwać śpiewem, więc wybór może być tylko jeden słowiczy śpiew Shagratha z Dimmu Borgir... (na ławce; Hreidmarr (ex Anorexia Nervosa), Danny Filth (Cradle of filth, ale jak był jeszcze w formie)
I to w temacie mój ukochany, słodziutki black metalowy wunderteam byłoby wszystko drogie dzieci
[/b]
X
Wysłany: Śro 22:25, 02 Sty 2008
Temat postu:
Podchwytliwie?
Ja?
A gdzie tam
ja jestem człowiek prosty i nieskomplikowany (jak konstrukcja cepa), a i wymagania względem świata mam stosunkowo niskie
więc gdy o coś pytam to nie oczekuję od osoby, na którą spada ten wielki, hehehe, zaszczyt, właściwie niczego poza odpowiedzią
jakąkolwiek odpowiedzią
może być pogarda do wszelkiej maści come backów, może być ślepy zachwyt, może być coś na albo nie na temat, a może też być "lepiej się zbytnio nie interesuj"
Ja osobiście mam do kwestii wszelakich come backów stosunek dość ambiwalentny (co pewnie kwalifikuje się jako poważne zaburzenie
) To znaczy uważam, że ogólny bilans każdego come backu jest generalnie pozytywny, co wcale nie wyklucza faktu, że wszystko to zależy od bardzo wielu aspektów natury tak wyższej jak i niższej
Na przykład: legendy powracające na jeden okazjonalny koncert (np. Live 8 czy jakiś memoriał) są bardziej OK niż legendy wracające z jedną tylko osobą ze starego składu i z jakąś nową płytą o której nie wiadomo co sądzić
Siwowłosy Waters jest dla mnie bardziej strawny niż siwowłosy Page - to trudne do wytłumaczenia, ale w skrócie opiera się na tym, o co w którym zespole tak naprawdę chodziło
Jason Bonham na miejsce Bonza jest w porządku, ale Astbury na miejsce Morrisona to jakiś głupi żart
Nie będę wyjeżdżał ze stwierdzeniem, że come backi dla idei są słuszniejsze niż come backi dla kasy, bo jestem na tyle wrednym cynikiem że wierzę w tylko jedną możliwą motywację dla come backu ... co wcale nie przeszkadza mi się z niego cieszyć
Czasami
I tak dalej
słowem, kwestia złożonej sytuacji tudzież moich zindywidualizowanych odczuć
w dodatku ambiwalentnych
Poleconą przez Ciebie płytę Mastodon zamierzam w najbliższym czasie ...... hmmm ....... posiąść
tak czy inaczej
(bo ja lubię dziwne płyty
lubię też dziwne zespoły, dziwne książki, dziwne filmy, a już najbardziej ze wszystkiego uwielbiam dziwnych ludzi!
)
PS. Jeśli mielibyście złożyć swój osobisty wunderteam (to znaczy złożyć do kupy osobę, którą uważacie za najlepszego wokalistę z najlepszym gitarzystą, klawiszowcem, perkusistą, flecistą czy kimkolwiek bądź
) ... to kto wchodziłby w jego skład?
Erni
Wysłany: Czw 20:13, 27 Gru 2007
Temat postu:
Spytałeś podchwytliwie o nowe wyczyny m.in. Led'ów
, nie wiem czy oczekując z mojej strony pogardy do wszelakiej maści come backów czy tego bym wpadał za sprawą tych wydarzeń w zachwyt. I tu jest problem, którego trochę się wstydzę (och bdzie znowu wywnętrznianie się)
Otóż czasami mój sentyment pamięci jest silniejszy od racjonalnych przesłanek come backów zespołówo których oczywiście mam świadomość. (kasa) Mimo to uroczyście potwierdzam cieszę się bardzo, że Plant & Co wrócili, jak raduję się z powrotu black metalowców z Immortal, Emperor czy death-trashowców z Fear Factory. Jak odbierają to inni mało mnie obchodzi, bo w końcu.... moje ukochane kapele w pewien sposób wróciły.
a co do dziwnych albumów polecam Mastodon "Blood Mountain" płyta tak dziwna, że aż genialna
X
Wysłany: Śro 19:14, 26 Gru 2007
Temat postu:
Witaj, Nadprzyrodzone Nierzeczywiste Ponadczasowe Forum Humanistów!!!
Dzisiaj znowu będzie skrótowo ..... bo w końcu perwersyjna skrótowość to moje drugie imię hehe
no, a tak na serio to tu tylko trochę czasu na emisję, a z drugiej strony tak wiele cennych myśli, którymi chciałbym podzielić się ze światem
Erni napisał:
Z tego co piszesz X-sie to słuchasz głównie tzw. staroci
Fakt
starocie to moje ulubione roczniki
(jeśli dobrze zakonserwowane)
Erni napisał:
Nadal raz na jakiś czas lubię sobie posłuchać starych Zeppelinów lub Purpluf
.
A jak oceniasz to, co te stare dziwadła robią dzisiaj?
Erni napisał:
"Mimo to za Floydami nigdy specjalnie nie przepadałem... ot rzecz gustu.
Si
w przypadku Floydów rzecz ma się dodatkowo tak, że wszyscy, z którymi mam przyjemność o nich rozmawiać, albo ich uwielbiają albo za nimi z tych czy innych względów nie przepadają – i obie te opinie są dla mnie całkowicie zrozumiałe
– ale w życiu żem jeszcze nie spotkał nikogo, kto oceniłby ich na „takie sobie, można posłuchać” ....... i całe szczęście, bo chyba odstrzeliłbym heretyka
Erni napisał:
niestety Velvet Revolver nie jest już kapelą chociąż w połowie im dorównującą.
Czy ja wiem?
Dla mnie (chociaż należy pamiętać, że ja jestem bardzo dziwny
) Velvet Revolver co najmniej dorównuje ... może dlatego, że głos Scotta Weilanda bardziej mi odpowiada niż głos pana Rose (j.w., rzecz gustu
), może dlatego, że w G n’R bardziej charakterystyczny zarówno pod względem muzycznym jak i charakterologicznym zawsze wydawał mi się Slash (rzecz tegoż samego co wyżej
), a może też trochę dlatego, że VR nadal wydaje całkiem dobre IMHO płyty, podczas gdy Axl ...... pracuje
no cóż, niech sobie zatem pracuje – ja mu specjalnie przeszkadzał nie będę, a ocenię wtedy, kiedy ponoć wszystkich „prawdziwych mężczyzn” oceniać należy
tzn jak już wreszcie skończy
Bo że debiutował zaiste wyśmienicie – „Appetite for Destruction” to dla mnie jeden z wielu ulubionych albumów
– to oczywiście też jest pewna wartość, ale potem z płyty na płytę było wg mnie tylko gorzej – i jeśli
prog
definiowalibyśmy jako „postęp”, to karierę pana A. mógłbym określić tylko i wyłącznie jako najczystszy kliniczny przypadek
reg
... ale ja oczywiście mam gust pokręcony jak korkociąg po ciężkich prochach, więc w sumie nikt się nie musi szczególnie przejmować moimi ferowanymi na wyrost opiniami
Erni napisał:
Słuchająć jej naprawde pierwszy raz od długiego czasu nie wiedziałem dokładnie czego słucham ;\.
Hehe, a tu się z kolei w pełni zgodzę
to jest właśnie jeden z tych dziwnych albumów, w których nikt nie wie, o co chodzi, a już najmniej chyba sami twórcy
ale cóż, to w końcu takie typowe dla tej dzisiejszej prog młodzieży
(bo za starych dobrych czasów to wszyscy progowcy wiedzieli o czym piszą
)
... no i miało być krótko
litościwie uznamy, że było
PS. Acha, no i wiedziałem, że przez to skrótowe pisanie
na pewno czegoś zapomnę
no i zapomniałem o Lynyrd Skynyrd, tudzież o Franku Zappie
i nawet jeśli oni mi to gdzieś zza grobu przebaczą, to ja sam sobie – nigdy
Erni
Wysłany: Pon 16:46, 24 Gru 2007
Temat postu:
No to rzeczywiście telegraficzny skrót jak się patrzy
Nie byłby sobą gdy bym się do pewnych kwestii ... ale tylko do paru żeby nie przeciągać
Z tego co piszesz X-sie to słuchasz głównie tzw. staroci
Nie piszę to w żadnym wypadku w kontekście dyskredytujący, wręcz przeciwnie. Nadal raz na jakiś czas lubię sobie posłuchać starych Zeppelinów lub Purpluf
. Mimo to za Floydami nigdy specjalnie nie przepadałem... ot rzecz gustu.
Wspomniałeś o Gunsach hmmm stare czasy, nikt tak dobrze nie określił w swojej muzyce istotą rocka jak właśnie ekpia Axla, niestety Velvet Revolver nie jest już kapelą chociąż w połowie im dorównującą. Tak jak napisałem na początku będę odnosił się tylko do niektórychkapelek jakie wymieniłeś. No to następną będzie Porcupine Tree czyli coś o legendzie rock proga, legendzie, która nagrała ostatnio bardzo przeciętną płytę. Słuchająć jej naprawde pierwszy raz od długiego czasu nie wiedziałem dokładnie czego słucham ;\. ot wpadki się muzykom zdarzają. ... kurcze trza do Wiglii się szykować wróce niebawem
X
Wysłany: Pią 17:50, 14 Gru 2007
Temat postu:
No dobra, to skoro Wy się rozwiedliście, to teraz ja też się rozwiodę - a co - nie będę gorszy
A zatem, jak już wczoraj wspomniałem, ta moja muzyczna wizytówka jest obrzydliwie wręcz ogólna, i tak naprawdę nie oddaje wiele ... no, może poza pewnym ogólnym wektorem
ale, jak wiadomo, są trzy rodzaje kłamstw, a ogólne wektory są właśnie jednym z nich
na przykład według ogólnego wektoru to w tym domu rządzi mieszkający tu kot
Emmm, no i od czego by tu zacząć. Jeśli od początku to musiałbym chyba od tych nieszczęsnych, skrzeczących winylów (a tak!
), z których Ciemna Strona Rogera Watersa nuciła mi historię Pinka zanim jeszcze nauczyłem się chodzić - krzywili mi gusta od małego więc nic dziwnego że teraz są skrzywione - nie komentuję tego publicznie
poza tym to małe, stosunkowo niewinne dziecko było jeszcze wystawione na stały wpływ wielu innych rockowych satanistów, a nagrywane przez nich nagminnie backward messages każdego dnia kołysały je do snu. Nie można wykluczyć pewnego wpływu
..... ale jeśli miałbym zaczynać od tych wszystkich winylów, a potem posuwać się do przodu, to musiałbym nieźle kluczyć i meandrować, a i tak pewnie pogubiłbym się gdzieś w tych wszystkich latach, podczas których niejedną fazę się przecież przeszło
lepiej więc przejdę od razu do ostatecznego rezultatu, to znaczy do siebie dzisiaj, 14 grudnia Anno Domini 2007
No więc przede wszystkim są dwa takie zespoły, które towarzyszą mi właściwie całe życie, i ciągle plasują się bardzo wysoko - Pink Floyd i King Crimson - powiedzmy, że (z braku lepszych określeń) ulubione
chociaz tak naprawdę to nigdy nie miałem serca do takich klasyfikacji - zespoły albo podobają mi się albo nie, a jeśli tak to każdy z nich jest jedyny w swoim rodzaju - no ale tym dwóm trzeba jakoś zapremiować rzadki fakt ćwierćwiecznego (i wciąż satysfakcjonującego
) pożycia
więc niech już będzie, że ulubione.
Poza tym z tego nurtu słucham jeszcze Jethro Tull, Van der Graaf Generator, Rush, Camel, Emerson, Lake & Palmer, Yes, Genesis z Gabrielem i Gabriela bez Genesis
jest też taki dziwny Project - w przypływie natchnienia nazwany po prostu Alan Parsons Project - który uważam za bardzo udany w całej swojej wielkiej dziwności, a w szczególności udane są dwie jego płyty zatytułowane "Eye in the Sky" i "Ammonia Avenue"
Nurt neoprogresywny już mi się tak nie podoba - bo jak klasycznym progowcom pewne rzeczy przychodziły naturalnie, tak ci neo czasami tak bardzo starają się zrobić jakiś prog, że aż przykro patrzeć jak męczą nas, siebie i gatunek
co nie zmienia faktu, że zdarza mi się posłuchać ich z przyjemnością - Marillion, Porcupine Tree czy Fisha - ale to są już tylko pojedyncze płyty czy utwory
Bardzo często słucham też właściwie całej muzycznej reprezentacji lat 60. - uwielbiam The Doors i poezję Morrisona, Velvet Underground (późniejszego Lou Reeda też, ale wybiórczo), Procol Harum, Cream, The Yardbirds, Grateful Dead, Jefferson Airplane, Iron Butterfly, Hendrixa i Joplin, Cpt Beefhearta, wspomnianych już tu Stonesów (nawet jeśli dzisiaj robią już tylko rock&roll&geriavit, to to i tak jest dużo więcej, niż pokazuje niejeden młody zespół - a Keith, który ostatnio spadł z palmy, to wręcz archetyp
) - no jak widać z lat 60. normalnie wszystko - tylko co do Beatlesów mam mieszane uczucia
ach, no i jeszcze Vanilla Fudge vel Waniliowa Krówka - wkurza mnie jakoś
- nie potrafię tego logicznie wytłumaczyć
Z nurtu hard najbardziej sobie cenię Led Zeppelin (chociaż nie będę ukrywał, że ten ich poniedziałkowy "wielki powrót" rozbawił mnie jak dziką norkę
), Thin Lizzy, Deep Purple z Gillanem, Black Sabbath z Ozzym i Guns N'Roses BEZ Axla - tzn Velvet Revolver
- i tak to traktujmy, a jego ekscelencję Axla Williama Rose raczmy zostawić w jego samotni, i niech tam sobie pracuje nad swoją Chinese Democracy - może osiągnie ją wcześniej niż Chińczycy, a może nie
ja w każdym razie nie będę robił hałasu nad tą trumną
Lubię też kilka innych rzeczy - spoza tych (i tak b. szerokich) szufladek - Scorpions, Queen, Nick Cave, The Mars Volta, Bob Marley, niektóre klasyki (szczególnie Wagnera, Vivaldiego, Bacha, Pendereckiego, Czajkowskiego i Kurta Weilla), oraz jazz - który w posagu przyniosła mi Lepsza Połowa
- najbardziej podpasował mi tu Miles Davis i Jamiroquai
....... no i czemu mam takie wrażenie, że to wszystko to prawie same starocie?
... ach, jeszcze czarny blues chicagowski, który jest nawet jeszcze starszy
FAQ-ing Good Music
Co do tolerancji muzycznej, to ja się staram w miarę możliwości nie wypowiadać na temat Disco Polo czy Dody, co nie zawsze mi wychodzi - czasami mam zły dzień i po prostu muszę
ale cóż, Xy są tylko Xami
Dobra, a teraz moja bierze i wypada z obiegu na cały weekend
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001 phpBB Group
Chronicles phpBB2 theme by
Jakob Persson
(
http://www.eddingschronicles.com
). Stone textures by
Patty Herford
.
Regulamin